wtorek, 31 sierpnia 2010

nie musiałabym się Tobą dzielić, nie, nie...

popłakałam się. popłakałam się, bo na Jego fejsbuku jakaś panna na tablicy napisała dwa buziaki. oczywiście to nie jest przyczyna mojego smutku, ale przerażające jest to, co sobie uświadomiłam. nie mogę przecież odciąć Go od wszystkich kobiet świata, czyż nie? tak się po prostu nie da, choćbym bardzo chciała. a ja mam jakąś obsesję, każda kolejna nawet jego znajoma jest dla mnie jakimś tam zajebistym zagrożeniem. to pewnie przez wzgląd na moje niskie poczucie wartości. a On dzwoni. a ja nie odbieram. nie umiem wcisnąć tego pieprzonego guzika i powiedzieć, że cierpię. i że jestem słaba. tchórzostwo? oczywiście, przecież to najłatwiejsze. nie wiem, nie mam planu na to, co zrobię, kiedy on wróci do polski. jedno wiem na pewno. świruję. nie mogę się skupić, nie mogę się uczyć, świruję. cóż.
od jakichś dwóch tygodni moje życie to koszmar. to co dzieje się w domu przechodzi ludzkie pojęcie. słowa, jakie są wypowiadane... gesty... miny... krzyki... awantury. nie poznaje ludzi, z którymi przyszło mi mieszkać. jestem tak cholernie sfrustrowana. jestem tak strasznie bezradna. jestem tak okropnie samotna. nikt nie wie. przecież nikt nie wie. żadna ze stron nie wie o drugiej stronie lustra. dlaczego oni wszyscy nie chcą się nawet domyślić, że ja mam aż tyle problemów? kurwa mać.
dlaczego to wszystko nie może się jakoś tak rozmyć? rozpłynąć we mgle?
dlaczego przez wszystko muszę się tak intensywnie przedzierać, non stop walczyć, cały czas. nieustannie.
ja nie chce żeby to tak wyglądało.
nie chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz