wtorek, 14 września 2010

.

straciłam siebie.

piątek, 3 września 2010

let it fall

"Nigdy nie jesteśmy tak bardzo bezbronni wobec cierpienia jak wtedy, gdy kochamy, nigdy nie jesteśmy bardziej narażeni na nieszczęście niż wtedy, gdy utraciliśmy ukochany obiekt albo jego miłość."

jestem cieniem samej siebie. jestem tak cholernie zmęczona tym, że wciąż coś musi być nie tak. tym, że On ma nadal dla mnie takie samo znaczenie.
od półtora tygodnia siedzę w piwnicy. wpatruję się w te ognisto czerwone ściany i ciągle myślę. nie ma tu światła, jedyne okno zasłoniłam czekoladową roletą.
utonęłam we własnej piwnicy.
nie mam motywacji, nie mam siły, słabnę z dnia na dzień. nie chcę się stąd ruszać. chcę tu utonąć. z dala od świata.
jestem naiwnie bezbronna. potrzebuję jakiejś zmiany. potrzebuję jakiegoś bodźca. chcę coś robić, dla siebie, dla ludzi. siedzę tutaj i przeklinam moment, kiedy po raz pierwszy powiedziałam Mu, że Go kocham. powiedziałam to rozradowana, dumna i uśmiechnięta. pamiętam ten moment doskonale. "ja Ciebie też" powiedział i mnie pocałował.
pamiętam też dokładnie, kiedy powiedziałam mu to po raz ostatni. 21 kwietnia.
jak to możliwe, że byłam taka szczęśliwa? kochałam Go wtedy inaczej, radośniej, wzajemniej. nie wiedziałam, że to wszystko będzie takie trudne. gdybym tylko mogła przewidzieć, że mówiąc Mu "kocham", po raz pierwszy dam Mu nieodwołalne prawo do zabicia mnie. zabicia? złe słowo. do zabijania. powolnego, destrukcyjnego zabijania. mojej radości, uśmiechu i tych wszystkich cech, które w sobie lubiłam.
byłam słabiutka, zabawna, lekka mentalnie. mówiłam ludziom o tym, co czułam, nie wstydziłam się łez. nie wstydziłam się czuć i żyć. nie chowałam emocji.
chciałam kochać.
a teraz już tylko się tego boję. miłość kojarzy mi się tylko z cierpieniem.
to wszystko jest takie bez sensu. mam dwadzieścia lat i tak cholernie skomplikowane życie.


ile można?
tak marzyć, żeby marzenia się spełniły?

little

"Ona i on. Niepodobni do siebie i nierozłączni, będą wkrótce dla siebie straceni. Nie rozstaną się z sobą, zatracą jedno w drugim. Jak na kartach do gry, gdzie dwie odwrócone do góry nogami postaci są złączone pośrodku. Ich ciała się stykają, lecz one patrzą w przeciwne strony. Na przecięciu światła i wspomnień, zapożyczonych słów i snów śnionych na nowo, na styku ciszy i łez dwie odmienne osobowości jednak się spotkały. Miłość jest zawsze wspomnieniem miłości. Pragnienie zapomnianym pragnieniem. Spotkanie dwóch równoległych historii jest zawsze przypadkiem. Podwójny mat."


nie spałam dzisiaj w ogóle.
myśląc o smutku wypełniłam czas.
czas ucieka.
i nie wróci.