piątek, 6 maja 2011

almost

jak to dobrze, że skończył się już ten podły dzień.
co mi Cię zabrał.

wtorek, 3 maja 2011

fuck it. fuck it 4 ever.

The only thing worse than being lonely is other people knowing you're lonely.

poniedziałek, 2 maja 2011

i have just fucked up

"miłość to płomienna przyjaźń"
takim cytatem powitała mnie dzisiaj telewizja.
to wszystko jest zupełnie jak domino. lawina wydarzeń. lawina słów.
ludzie odchodzą.
ludzie się zmieniają.

od dwóch dni dosłownie wegetuję mentalnie.
pamiętam, niedziela rano. i okrzyki tłumu- niby weselne. otwieram oczy, wszystko do mnie wraca. myślę "o kurwa, znowu zjebałaś".
nie wiem. czemu jestem aż tak żałosna. co to wszystko w ogóle jest?

On.
był tam i oczywiście pomijam fakt, że w samochodzie nie istniałam, na imprezie później też. byłam zazdrosna. a jednak. są rzeczy, których wyplenić się nie da. przy NICH zawsze tak było i zawsze będzie. zawsze czuję się gorsza. więc co? więc się odgradzam, milczę, zamykam i obserwuję. czasem rzucę jakimś tekstem. na 100% sarkastycznym. tylko czy zostanie on usłyszany i, co najważniejsze, ZROZUMIANY?
popełniłam błąd. wielki błąd na tej cholernej imprezie. byłam pijana i niestety straciłam nad sobą panowanie.
a On potem usiadł obok mnie. przytulił się do mnie, wplótł palce w moje dłonie i zaczął mnie po nich całować.
zawsze lubił moje dłonie. zawsze lubił je całować.
wtedy byłam już trzeźwa. i było w tym coś tak nieprawdopodobnie czułego, że na moment znów byłam emocjonalnie parę decyzji do tyłu.
popatrzył się na mnie, przytulił się do mnie i powiedział: "wiesz, że Cię kocham."
potem chciał mnie pocałować, odsunęłam się, bo to byłby drugi błąd tej nocy.
dzwonił do mnie wczoraj. pytał, jak się czuję.
"- nie zobaczymy się już. w środę jadę do Łodzi
-......... jak to nie? em. no rozumiem, że jesteś zajęty. spoko, już się bałam, że mówisz przyszłościowo. jesteś taki poważny.
- nie wiem, jak będzie w przyszłości. teraz nie dam rady się z tobą spotkać. nie dam rady. a jak będzie potem. też nie wiem."

wryło mnie totalnie. to przeze mnie. wiem o tym. to przez to, co się stało. tylko teraz to mnie było wygodnie w tym układzie. był w końcu kimś na pograniczu, ale jednak bliżej przyjaźni. i co? i teraz powie mi "bye bye"? ja byłam w stanie znosić podobne sytuacje przez tyle lat.
i nagle okazał się mieć więcej odwagi, niż ja w ciągu całej tej przyjaźni.
---
kocham cię.
te słowa padały tak często podczas tej nocy.
od jednego, jak i od drugiego.

A. odeszła. a miała być na zawsze.
ON odchodzi, bo nie da rady. a miał być na zawsze.

"zapomniałem, że od kilku lat.... wszyscy giną, jakby nigdy ich nie miało być."

odcinam się. potrzebuję jasnej sytuacji. muszę odpocząć. mam czas. mam jeszcze dwa dni. muszę dać sobie szansę.
muszę w końcu przestać podejmować błędne decyzje.

czas jakby nie było pomaga. nie płaczę już tyle, co wczoraj. muszę po raz pierwszy zagrać w otwarte karty na początku. nie zwlekać. nie cierpieć. nie doprowadzić do tego, by historia zatoczyła koło. nie pozwolę na to, bo jednak sytuacja z Nim wiele mnie nauczyła.

potrzebujesz tylko trochę odwagi lady puFF.
odwagi i pewności siebie.