wtorek, 12 października 2010

resztki zimnej kawy, papieros.

piszę do Niego setnego już smsa. nie wyślę go.

...źle mi.
bardzo źle, bo milczysz.
dlaczego milczysz?
być może milczenie jest wszystkim, co nam pozostało?
być może nie pozostało nam już nic.

.

zostałam sama w świecie, w którym obiecałeś mi być zawsze obok.


.
bo wszystko jest cudze.

środa, 6 października 2010

po pierwsze: miłość.

problem tkwi w tym, ze Jego nie ma. a jak nie ma Jego, to przecież cała reszta nie istnieje. obiecywałam sobie: podniesiesz się, dasz radę, będzie lepiej, kiedyś kurwa musi być lepiej. tyle, że zawsze jest "dzisiaj", a nie "kiedyś".
nie ma Go i się nie odzywa. moja siostra spytała ostatnio, czy On w ogóle ma jaja. cóż. tego nie wiem. ale jestem pewna, co do jednego. posiada dupę, w której akurat mnie ma.
co ja sobie w ogóle wyobrażałam? pamiętam wtedy... na działce... to było takie nierealne. pomyślałam sobie "tak, to właśnie to. kocham go. i on jest mój. w końcu".
do tej pory pamiętam Jego spojrzenie, zapach. pamiętam nasz śmiech, kiedy Jego okulary zaparowały. Jego pocałunki. pamiętam wszystko, co mówił. byłam tak kurewsko szczęśliwa. wymiar tamtego wieczoru jest nie do opisania.
dlaczego ja jestem taka naiwna? dlaczego uwierzyłam, że seks oralny zmieni cokolwiek? tylko seks, prawda? to tylko seks. dla Niego, to taka fajna zabawa z przyjaciółką. a potem te wszystkie słowa, które sprawiały, że czułam się jak ostatnia zdzira.
.... a tym razem to było z miłości.

a potem wyjechał, przysłał kartkę, wrócił i powiedział, że nie może dokończyć ze mną jebanego drinka, jednego jebanego drinka, bo tak się umówił z rodzicami.
i kiedy poprosiłam, żeby został, choć piętnaście minut.
wylał drinka, pocałował mnie w policzek, podziękował za miły wieczór i wyszedł.
na drugi dzień smsy. aż dwa smsy.
a teraz cisza.
jest tam.
jest z przyjaciółmi.
jest z nią.
nie jestem mu potrzebna.
czasem chciałabym, żeby znalazł mojego bloga.
czasem chciałabym, żeby zrozumiał, jak bardzo Go kocham i że jest masa rzeczy, których nigdy nie odważyłam się mu powiedzieć.
czasem chciałabym, żeby zobaczył, jak ja cierpię. i jak cierpiałam.
i do czego to wszystko doprowadziło.

tylko... czy to by coś zmieniło?
nie.
mam wrażenie, że bylibyśmy najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem, gdybyśmy byli sami.
bez Jego rodziców.

czasem chciałabym, żeby wiedział, że kochałabym, jak nikt inny na świecie. i dałabym mu wszystko. a nawet więcej.


WE HAD SO MUCH AND NOW IT’S ALL FUCKED UP FOREVER.