poniedziałek, 16 sierpnia 2010

przeciąg trzasnął złudzeniem.

drobne sprostowania :
- teraz leci do grecji, z nią i resztą paczki,
- 10 września lecą do hiszpanii. we DWOJE.

z nią? tylko z nią??!! jakim prawem? po tym co się wydarzyło? po tym, co powiedział? jakim prawem? sami, do hiszpanii na 11 dni.

- to co wydarzyło się między nami? cóż. "stało się i się nie cofnie. "
a potem już tylko zaczął majaczyć. tak najłatwiej, prawda? zrzucić winę na mnie. umyć ręce. no tak, w końcu to ja się na niego rzuciłam. śmiech na sali.

"- między normalnymi przyjaciółmi takie rzeczy się nie dzieją!
- haha to najwidoczniej nie jesteśmy normalnymi przyjaciółmi. "

jaki On ma tupet, chryste!
i znów to ja wyszłam na tę najbardziej naiwną, no bo co ja sobie wyobrażałam, prawda?
czyli dla Niego to było nic. jedno wielkie nic.
okazał się cwańszy, okazał się bardziej przebiegły.

... dziś rano było niemal tak, jakbym się spodziewała czegoś niezwykłego. teraz, kiedy prawo rządzące codziennymi czynnościami zostało załamane.

przyjaźń, przyjaciele..... kurwa, jak ja tego nienawidzę. nienawidzę tych słów!!!

i teraz dotykam jego przyjacielskiej obojętności. to jest tak, jakbym trzymała rękę na rozpalonym żelazku. i trzymam tę rękę w nadziei, że się mylę, że to nieprawda, że to mój wymysł. tak chciałabym coś zmienić, przecież nie jesteśmy wieczni. po co czekać aż coś się wydarzy? aż ktoś nam pomoże? może lepiej od razu powiedzieć prawdę, niż oszukiwać się w nieskończoność.


kiedy coś przegapiłam?

On jest mistrzem mówienia, że od dziś nie ma jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz