piątek, 17 grudnia 2010

szafa.

jestem przykładem, który przyszedł w samą porę - okrutnych ciosów, jakie zadaje czasem życie. jestem powodem, dla którego nie można brać niczego za pewnik.
.
cały tamten weekend czekałam. jak skończona idiotka, czekałam aż On się zjawi.
zaczęłam myśleć o Nim już na początku zeszłego tygodnia. ale nie tak jak zawsze. zaczęłam się zastanawiać, co będzie jak przyjdzie? co mu powiem? o czym będziemy rozmawiać? czy pocałuje mnie na dzień dobry?
.
tydzień ciągnął się niebywale długo. a ja tylko odliczałam, tak jak rok temu. odliczałam sekundy do momentu, kiedy Go zobaczę.
w piątek pojechałam do fryzjera. ot tak, żeby podciąć grzywkę.
wieczorem jednak stwierdziłam, że moje odrosty są za duże, więc ot tak o 1 w nocy siedziałam z farbą na głowie. ot tak, po prostu, prawda?
w sobotę rano wstałam i założyłam skarpetki pod kolor koszulki. wyprostowałam włosy i przeciągnęłam usta błyszczykiem. ot tak, bo zawsze w domu dbam o to, jak wyglądam.
a potem czas już tylko mijał.
.
nie przyszedł.
a jak tak bardzo na to liczyłam. tak bardzo tego chciałam. tak cholernie tego potrzebowałam.
nie umiem normalnie funkcjonować.
nie ma Go. straciłam Go. na własne życzenie.
a może nigdy mu nie zależało, tak naprawdę?
.
nie mogę jeść. nie odczuwam smaków. w ogóle. nie wiem co się stało. i bólu też nie czuję. napady lęków znów powracają, najczęściej przed snem. czasem też w szkole, ale wtedy staram się je tłamsić za wszelką cenę.
.
dziś piątek, jutro znów założę skarpetki pod kolor koszulki, wyprostuję włosy i pomaluję usta. i spędzę cały dzień czekając na Ciebie.
i spędzę cały dzień marnując mój czas na kogoś, kto się nigdy nie pojawi. na kogoś kogo, tak naprawdę, nigdy nie było.
.
to tak okropnie boli. nie da się tego nawet opisać. ból rozrywa mnie codziennie na miliony kawałków. jest coraz gorzej.
nic dla mnie nie ma sensu.
z niczego się nie cieszę.
nie chcę już walczyć.
nie mam o co.
...
tak bardzo chciałabym, żeby kogoś obchodziły moje łzy.
.
proszę wróć.
wróć i przepędź potwory z mojej szafy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz