sobota, 29 maja 2010

get out of my head!

mam konwulsyjną wręcz potrzebę, by do Niego zadzwonić. nie wiem, co będzie dalej. to już miesiąc. moje myśli niestety coraz częściej krążą tylko wokół Niego.
co u Niego?
jak sobie radzi?
czy już ułożył sobie życie?
co do mnie czuje?
czy o mnie myśli?
i ta cała niepotrzebna reszta pytań, pozostawionych bez odpowiedzi.
chciałabym chociaż Go usłyszeć. wiedzieć, że wszystko okej. mam poczucie, że wyrządziłam Mu świństwo. nie chce sobie nawet wyobrażać, jak On musiał się czuć. najpierw, kiedy to usłyszał i potem, kiedy jego telefony pozostawiłam bez odpowiedzi.
.
zaczął mi się śnic. od tygodnia, noc w noc ten sam sen. trzęsienie ziemi, a On mnie ratuje. tak było, prawda? ilekroć miałam trzęsienie w życiu zawsze mogłam chociaż zadzwonić.
zostałam z niczym i to na własne żądanie.
wszystkim jest tak łatwo mówić. "olej go, będzie inny, znajdziesz kogoś, to jest lowelas, frajer".
tylko, że On należał do mnie. tylko do mnie. miałam swój kawałek świata. tylko ja i On. nasze sprawy, nasze problemy, nasze spotkania, nasze rozmowy. bo On był MÓJ.
a teraz co? a teraz wszystko jest cudze. jestem ja i ICH sprawy. chciałabym mieć jakiś kawałek własnego życia. tylko mojego. jestem przemęczona zajmowaniem się sprawami innych. pogubiłam się w tym wszystkim i znowu niestety zapomniałam o sobie. nie ma mnie. ja nie istnieje. nie tylko dla innych. przede wszystkim dla siebie samej. a to smutne.
czyli jednak stało się tak, jak przewidywałam, mam to czego chciałam.
samotność.
teraz już nikt mnie nie zrani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz