poniedziałek, 9 listopada 2009

-.-odkąd tak, jakby nic, odszedłeś stąd, zgubiłam się wśród samotnych świata stron-.-

wydawało mi się, że jestem inna. mam wrażenie, że w ogóle siebie nie znam. nie wiem już, czy podążam dobrymi ścieżkami. nie wiem jak silna jestem, ile udźwignę.

Tęsknota – uczucie najbardziej niewypowiedziane, stan próżny wszelakiej ulgi, ucisk serca ciągły i jednostajny.

od czasu, kiedy ostatnio byłam na blogu zmieniło się tak wiele. wtedy odliczałam dni do naszego spotkania. teraz błagam czas, żeby był wolny, żeby rozciągał się jak najdłużej się da.
widzieliśmy się dwa razy, wtedy i trzy tygodnie później.

wtedy...
były urodziny K. najpierw pojechałam z przyjaciółką, by zrobić K niespodziankę. udało się, potem zabraliśmy Jego i we czwórkę pojechaliśmy do pubu. było miło. było tak, jak w wakacje. byłam bardzo zmęczona. od piątej na nogach, zajęcia na uczelni do 15, potem do K, do domu i spotkanie z Nim. kiedy Go zobaczyłam, jak szedł w stronę mojego samochodu poczułam to znajome uczucie. o mały włos się nie popłakałam. tak bardzo za Nim tęskniłam. niestety, kiedy Jego ciało wsiadło do samochodu, wiedziałam, że Jego nie ma. wiedziałam, że może być tylko "miło" nic ponad to. nagle nie miałam ochoty tam siedzieć. nie chciałam z Nim rozmawiać, bo wiedziałam, jak będzie mi ciężko, kiedy przyjdzie nam się żegnać na kolejne trzy tygodnie. On był inny. był taki wyniosły, że chciało mi się rzygać. starałam się ignorować reakcje mojego organizmu na Jego obecność. i co się stało wtedy? wtedy tradycyjnie On zaczął przesadzać. A i K się pokłócili strasznie, a On wydawał się nie widzieć świata poza mną. i kiedy wtedy w moim samochodzie położył mi rękę na szyi, kiedy zaczął igrać z moim libido, wiedziałam, że to nie prowadzi do niczego dobrego. potem jeszcze te wszystkie słowa, że tęskni, że nie może się doczekać. wspominałam to spotkanie bardzo długo. postanowiłam coś zmienić. i stopniowo udawało mi się. uświadomiłam sobie, że tak po prostu nie może być. tak bardzo chciałam już Go nie kochać. sytuacja na studiach znacznie ułatwiła mi sprawę. kluczowym czynnikiem był brak czasu. poza tym ludzie na studiach. tak diametralnie zmieniła mi się wizja samej siebie. oni wszyscy mnie lubią, cenią, uważają za kogoś wyjątkowego. to takie przyjemne. trzeba mieć czas, żeby być samotnym. ja nie miałam. i nagle jakoś tak po prostu poczułam się wolna, to było dzień przed Jego późniejszym przyjazdem.
trzy tygodnie później, Jego przyjazd.
przyszedł. kiedy Go ujrzałam, już wiedziałam, że to koniec. poczułam się wolna, nie było tego znajomego uczucia. spędziłam z Nim dwie i pół godziny, oczywiście mama dzwoniła, to musiał zawijać. nie miałam z tym problemu. nagle po prostu nie zależało mi co robi, co mówi, ile czasu mi poświęci. to było wspaniałe. cieszyłam się tym uczuciem. miałam wrażenie, że ogromny kamień spadł mi z serca. byłam szczęśliwa, bo miałam poczucie, że przestaje mieć obsesję na Jego punkcie. to wcale nie znaczy, że przestałam Go kochać. wydaje mi się, że nigdy nie przestanę. On zawsze już będzie miał specjalne miejsce w moim sercu.
ale czuje się wolna.
było tak bezboleśnie. tak miło. do momentu kiedy nie dowiedziałam się reszty. jeden Go zacytował, na pytanie co ze mną odpowiedział "do niej zawsze można wrócić", a drugi powiedział, że przez siedem miesięcy spotykał się z nią. z tą wymarzoną. podobno to on inicjował wszystko....

Wierzę słowu
Jeśli jest jak głaz

"...a nie jak garść piasku..."

Pamiętasz...?

Czas rozwiał piasek..... już nic nie pozostało....

To były tylko puste słowa
[?]
"Sztuczne więzy...
[?]


"Ty wiesz..."

Teraz wiem............. żeby nie ufać....

jak to możliwe? że dałam się oszukiwać? boli jak skurwysyn. bo umarło wszystko w co wierzyłam. bo wiem, że byłam narzędziem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz