piątek, 8 stycznia 2010

i zostawił mi tykającą bombę na kolanach

----------
------------
-------------
--------------

...chyba się w tobie zakochałem.

--------------
-------------
-----------
że co?
nie. nie. nie! nie! nie! nie! nie!
NIE!!!!
zabraniam.
nie wolno. miało być inaczej.
ja pierdolę!!!
...
tak bardzo byłam ciekawa. za bardzo. chciałam tylko wiedzieć dlaczego to właśnie ja? dlaczego to mnie uległ/uwiódł? nic więcej. była umowa. wiedział przecież, że emocje nie wchodzą w grę. wiedział i wie doskonale jaki mam do tego stosunek.
.
są rzeczy, których słyszeć nie powinnam.
.
i tego chciałam się wyprzeć. chciałam słyszeć, ale nie słuchać.

jestem zła. tak bardzo zła i rozgoryczona. tym razem zgubiłam się w swoim życiu na dobre. nagle po prostu straciłam kontrolę. wszystko było dobrze. ten rok miał być inny. miał być lepszy.
chcę zapomnieć. tak bardzo chcę zapomnieć. i dlaczego Jego tu nie ma? dlaczego musiał pojechać na te pierdolone studia, by spełniać marzenia swoich rodziców? dlaczego nie może być przy mnie i mnie kochać? tak po prostu. gdyby tu był wszystko byłoby inaczej. gdyby tu był mogłabym zapomnieć o reszcie świata. tak bardzo chciałabym, żeby On tu był i tak po prostu mnie przytulił.
chcę zapomnieć. chcę uciec. chcę się schować.
mam wrażenie, że za chwilę rozsadzi mi głowę. nie wiem ile wytrzymam. tyle myśli. tyle słów, czynów. nawet nie mam z kim o tym porozmawiać. nie jestem w stanie. nie umiem odpowiednio ubrać w słowa to, co dzieje się w mojej duszy. dlaczego to musi być takie trudne? po co mi to wszystko? po co mi ktoś, kto się we mnie "chyba zakochał", skoro nie mogę z nim być? i co to w ogóle znaczy "chyba"? jak to "chyba"? jak? gdzie? kiedy? w którym momencie?

nie potrafię przestać o tym myśleć. jego słowa ciągle brzmią w mojej głowie.
za dużo słów. i ten ogień w oczach. "chyba się w tobie zakochałem. sam nie wiem i nie rozumiem tego, co czuję. spotyka mnie to pierwszy raz w życiu. mam wrażenie, że tylko przy tobie mogę być sobą. myślę o tobie. coraz częściej. to przez ten twój mózg chyba. i przez resztę. nie wiem. jesteś mi taka bliska."
.
..
...
i teraz tak bardzo chciałabym zapaść się pod ziemię. nie chciałam tego. na pewno nie dla niego. przecież ja nawet nie kiwnęłam palcem. byłam. po prostu. bo przy nim mogę być sobą. nie zabiegałam. nie starałam się. nie wychodziłam z siebie. nie wysiałam się w ogóle.

czy to tak jest zawsze, że uciekamy przed tym, co nas goni, a gonimy to, co nam ucieka?

cisza. potrzebuję ciszy i snu. nie spałam, nie mogłam. nie wiem nawet ile dokładnie leżałam na łóżku. długo czy krótko? to i tak bez znaczenia. zwinięta w kłębek wpatrywałam się całą noc tępo przed siebie. z tysiącem myśli dudniącymi w głowie. jakby zawieszona między rzeczywistością a nierealnością, iluzją, innym światem.
siódmego stycznia zmieniło się wszystko.

1 komentarz:

  1. hyh kobito, ale...zapierdalasz z tymi postami. no ale tak to jest jak wszystko po prostu..wiruje. a ty po prostu nie masz gdzie odłożyć na chwilę swoich skołatanych myśli.
    hmm fakt, czasami lepiej niewiedzieć. ignorance is bliss. wiem jak to jest, gdy mimo wszytsko cię zżera ciekawość, chcesz zaspokoić się odpowiedzią na kurewskie pytanie : ale dlaczego ? tylko gorzej jak ta odpowiedź jest owszem satysfakcjonująca, ale okazuje się trucizną która powoli rozlewa się po twoim ciele i zajmuje twój umysł. raz na zawsze. albo po prostu na długi nieokreślony czas. chyba faktycznie słowa "ciekawość to pierwszy stopień do piekła" nabierają pełnego znaczenia. ja tak zaczęłam drążyć temat..2? 3 lata temu ? wiesz w czyjej sprawie. noi co? noi się popierdoliło. totalnie. więc myślę że rozumiem teraz ten twój mętlik, który aż się rozsadza od środka. nie możesz teraz racjonalnie i spokojnie myśleć. to jest okropne.destrukcyjne. wypalające od środka. i ciągle pytasz: i co kurwa teraz? robić coś? czy nie robić nic. udawac że nic sie nie wydarzyło czy co.. ?a da się tak?. ehhh. no bo tak na dobrą sprawę to co teraz można z tym wszytskim zdziałać? nie potrafię ci dobrze odpowiedzieć na to pytanie. wybrać mniejsze zło? ale jakie jest to mniejsze?wiem, wszytsko się non stop komplikuje. i ten strach, że może być jeszcze gorzej. że w końcu..powiesz sobie ostatecznie dość.co za ironia że musisz słyszeć słowa które tak bardzo chciałabyś usłyszeć od NIEGO. a i w przypadku zarówno Jego jak i tego drugiego R. są ograniczenia. jak nie moralne, to i prawne. o matko.ale sajgon, wiem. i najgorsze że nie możemy sobie normalnie pogadać. przez neta to nie to samo co w 4 oczy. i bez świadków -.-' masz już jakiś pomysł na to wszytsko po tych nieprzespanych nocach ? ;*

    OdpowiedzUsuń