tak się zastanawiam.... dlaczego to wszystko się stało? jak mogłam do tego dopuścić? ja? umoralniająca wszystkich wkoło? ja? przecież ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobiła. a jednak stało się.
i jak się z tym czuje? jak suka? zdzira? chyba nie. raczej jak pani sytuacji. to takie cholernie przyjemne, mieć świadomość tego, że... no właśnie. jak to nazwać? że owinęłam go sobie wokół palca? że zbzikował?
czasem nie wiem. może to sobie chciałam coś udowodnić i celowo sięgnęłam na produkt z półki o nazwie "zakazany owoc"? hm. i co teraz? dla mnie to dość duże zaskoczenie. bo przecież to niby tylko pocałunek. to takie niby wszystko niewinne i dowcipne, ale mam świadomość, że może doprowadzić do tragedii. i nie tylko mojej i jego. wiem jedno. jakiekolwiek zaangażowanie emocjonalne z mojej strony nie wchodzi w grę. dla mnie to coś bardziej jak zabawa.
---
nie ukrywam, że gdzieś tam w środku brzydzę się sobą.
---
to wszystko zaczęło się tuż po maturze, prawda? już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak. już od tego czasu musiałam trzymać pieczę nad sytuacją. ale w ogóle nie dopuszczałam tego do świadomości. no bo jak. on i ja? no ja? jak ja? czemu ja? przecież ja nic sobą nie reprezentuje. nie mam nic konkretnego do zaoferowania. a tu nagle staję się obiektem seksualnym dla kogoś o ustabilizowanej sytuacji życiowej.
tak długo czułam się beznadziejna, że w końcu przestałam kontrolować sytuację i uległam. i teraz najłatwiej byłoby o tym tak po prostu zapomnieć.
to tak cholernie niewłaściwe i zajebiście pociągające przez swoją zakazaność.
teraz muszę tylko odkręcić całość i od nowa namalować granicę.
dlaczego ja się muszę zawsze w coś władować???!!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz