wszystko się pozmieniało. Chuck za bardzo się boi, czegokolwiek. chyba nie będę się z nim już spotykać. mieszał. za dużo mieszał i mącił. i mówił. "kocham cię" tak cholernie spowszedniało w jego ustach.
moje życie się pozmieniało. teraz, kiedy mam spokój od uczelni, bo po rozstaniu z Nim wzięłam się za siebie, za naukę też. no i nie obgryzam paznokci. chcę zmian, na lepsze. to jest mój czas. jest tylko jedna rzecz. On zjechał do miasta. każdy go spotyka, tylko nie ja. a ja muszę mu popatrzeć w oczy. poczuć lub nie. ja muszę wiedzieć. tak było z Chuckiem. wiedziałam, kiedy przestało mi na nim zależeć, jak na mężczyźnie. mimo, że chciałabym się dalej z nim przyjaźnić, tyle, że oboje już nie potrafimy.
muszę stawić czoła moim największym obawom. chcę zobaczyć Jego twarz. chcę być pewna. to idiotyczne, ale chciałabym, żeby za mną tęsknił. śni mi się cały czas. moja podświadomość o nim myśli. mam wyrzuty sumienia. obiecałam mu kiedyś, że nigdy go nie zostawię. i co? a ja zawsze dotrzymuję słowa. choć przecież ja nie odeszłam. ja się odsunęłam, ale nie zniknęłam. chcę coś przeżyć. chcę znowu poczuć. ostatnio byłam taka obojętna, że aż się bałam.
ludzie dookoła krzyczeli, płakali, wyzywali mnie i byli przy mnie, kochali pożądali i przeklinali. a ja... niewzruszona.
trochę się boję, że "czuć", jak kiedyś już nie będę. że miłość stanie się racjonalna, opanowana, pusta. narazie daję sobie czas. odpoczywam.
staram się odrestaurować własne emocje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz