przyszła do mnie w nocy,
czarna świńska zjawa.
ciągle wołając pomocy,
wiedziałam czego chciała...
spojrzałam tej świni prosto w oczy,
pełne parszywego zakłamania.
dumnie się pręży, milczy, powoli kroczy.
pytam o wszystko, o cel wizyty,
chcę jej dotknąć - ucieka.
- trafiłam na dziwnego człowieka- bezczelnie warknęła-
jestem tym, czego tak bardzo ci brak.
- czym więc jesteś moje kochanie???
odrzekła mi tylko:
na imię mam zaufanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz